Będzie dobrze…

Te słowa wczoraj uspokajały kibiców na prezentacji w Hali Polonia. Obiecywał prezes, zapewniali zawodnicy Włókniarza, ale jak narazie pozostaje niepewność czy liga wogóle ruszy 9 kwietnia…

Wczorajsza prezentacja drużyny Włókniarza wzbudziła bardzo duże zainteresowanie wśród częstochowskich fanów. Widać „głód” żużla po długich zimowych dniach.

Impreza rozpoczęła się punktualnie o godzienie 19:00. Całej prezentacji przewodzili Tomasz Lorek i Marek Magiera, którzy zasypywali zawodników pytaniami, a także umilali czas publice. Niestety trzech zawodników nie pojawiło się na prezentacji. Zabrakło Grega Hancocka, Petera Ljunga i Mateja Zagara. Kibice jednak z radością oglądali uśmiechnietego Ryana Sullivana. Australijczyk żartował, uśmiechał się i chętnie pozował do wielu zdjęć. Częstochowianie licz, że jest to znak, iż zawodnik powraca do dobrej kondycji zarówno fizycznej jak i psychicznej.

Wśród widowni znalazło się czterech szczęśliwców, którzy otrzymali karnety na cały sezon. Tomasz Lorek nie rozdawał wejściówek za darmo. Zadawał trudne, różnorodne pytania, bo czy każdy musi wiedzieć jak ma na imię małżonka Jasona Crumpa?

Po około godzinie historycznych wspomnień i podsumowań sezonu 2005 pojawili się zawodnicy. Oczywiście wszyscy juniorzy, dwaj seniorzy i obcokrajowcy w okrojonym składzie. Niektórzy żużlowcy otrzymywali muzyczne niespodzianki. Sławomir Drabik posłuchał „Czterdzieści lat minęło jak jeden dzień…”. Taka jest prawda Drabik w tym roku skończył czterdzieści lat, a tymczasem prowadzący Marek Magiera wracał wspomnieniami do występów wychowanka Włókniarza w latach osiemdziesiątych. Drabik w swoim stylu pożartował i dostał największy aplaus.

Gorąco powitani zostali także inni. Dało się wyczuć ogromną radość gdy fani ujrzeli Ryana Sullivana. Sam Australijczyk był zdumiony gromkimi brawa i okrzykami. Był wzruszony zachowaniem fanów. Musiał czuć się wspaniale stojąc na scenie, ogłuszony hałasem ponad tysiąca gardeł.

Przedstawieni zostali także działacze i trenerzy. Na scenie pojawił się klubowy mechanik Andrzej Puczyński. Tak zakończyła się część oficjalna. Później jeszcze zawodnicy podpisywali zdjęcia i pozowali do fotek z fanami.

Atmosfera była radosna i rodzinna. Oby ciepło serc ociepliło nam pogodę, bo wszyscy tęsknią już za warkotem silników i adrenaliną, którą dostarczają biegi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *