Porażka w Zielonce

Raków Częstochowa uległ niestety niepokonanej wciąż w rozgrywkach Lechii Zielona Góra 2:1. Mimo wszystko Częstochowa wciąż jest miastem lidera a wobec porażki MKSu Kluczbork wciąż ma także 3-punktową przewagę. Stawka się jednak wyrównuje i jesień w III lidze nabiera rozpędu.

Już pierwszy kwadrans sobotniego starcia przekonał wszystkich obecnych, że warto było przyjść na Sulechowską. Jako pierwsi zaatakowali goście, ale pozostawiony bez opieki w polu karnym Piotr Trepka strzelił głową zbyt lekko, aby zaskoczyć Twarowskiego. Potem do głosu doszli miejscowi. Dwukrotnie przed szansą na zdobycie gola stanęli Drozdowicz i Okińczyc, ale bezbłędny okazał się kapitan gości Grzegorz Cyruliński. To było jednak tylko preludium do kolejnych emocji. W 28 minucie Piotr Bański idealnie dośrodkował z lewej strony boiska, źle lot piłki obliczył Twarowski, a wysoki Damian Sołtysik głową zdobył swojego piątego gola w sezonie. Konsternacja na trybunach, bo to zielonogórzanie mieli do tej pory więcej sytuacji strzeleckich. Miejscowi rzucili się do ataków. 35 minuta przyniosła składną akcję w trójkącie Topolski – Drozdowicz – Wierzbicki, ale strzał tego ostatniego obronił Cyruliński. Stare powiedzenie głosi: „Co się odwlecze, to …”. I stało się, choć wyrównujący gol to prezent od obrońcy gości, który nieporadnie starał się blokować piłkę. Sprytniejszy od niego okazał się Wojciech Okińczyc, który przejął futbolówkę i defensor Rakowa musiał ratować się zagraniem ręką. Cała sytuacja miała miejsce w polu karnym i sędzia bez cienia wątpliwości wskazał na „wapno”. Do jedenastki podszedł najlepszy w ubiegłym i obecnym sezonie strzelec Lechii – Emil Drozdowicz. Cyruliński wyczuł intencje strzelca, ale uderzenie było na tyle precyzyjne, że piłka zatrzepotała w siatce. Kibice jeszcze nie zdążyli nacieszyć się z gola, a Lechia już objęła prowadzenie. Strzału Drozdowicza, po którym piłka ponownie znalazła drogę do bramki nie sposób opisać tak, aby właściwie oddać jego urodę. Trzeba było przyjść na stadion i go zobaczyć. Gospodarze nie zwalniali tempa i jeszcze przed przerwą po akcji Góreckiego, Drozdowicza i Okińczyca powinni zdobyć trzecią bramkę. Strzał ostatniego z wymienionych okazał się jednak niecelny.

W drugiej połowie tempo gry starali się dyktować goście. Grali jednak zbyt nerwowo, aby stworzyć większą ilość klarowanych sytuacji strzeleckich. Najgroźniejsze okazały się dwa strzały z dystansu w wykonaniu najlepszego strzelca Rakowa, Maksymiliana Rogalskiego, które o mało nie zaskoczyły bramkarza Lechii. Dwa razy lepszy okazał się jednak Łukasz Twarowski. Mądrze broniący się zielonogórzanie wyprowadzali groźne kontry. Najlepszą sytuację miał debiutujący w trzeciej lidze Krzysztof Marczak, który minął już bramkarza gości, ale szybszy w walce o piłkę okazał się obrońca gości. Sędzia, który wprowadził dziś sporą nerwowość na boisku, przedłużył mecz aż o pięć minut, ale gości nie było już stać na wyrównanie. Zwycięstwo nad liderem zielonogórzanie okupili kontuzjami Okińczyca i Świniarka. Szczególnie uraz kapitana miejscowych może spowodować dłuższą przerwę w grze. Świniarek w tym sezonie miał już uszkodzony nos, rozciętą głowę, teraz przyszła pora na kolano. To wszystko w zaledwie 10 kolejkach, czy jest w tym sezonie bardziej pechowy piłkarz ?

Po meczu powiedzieli:

Robert Olbiński (trener Rakowa):

„Zabrakło nam skuteczności, bo gdybyśmy strzelili bramkę na 2:0, to może ten mecz inaczej by się ułożył. Było to ciekawe spotkanie, chwilami bardzo emocjonujące. Kibice chyba są zadowoleni, aczkolwiek ja jestem smutnym człowiekiem, bo przegrałem mecz, a teren zielonogórski zawsze mi leżał. Wygrał zespół bardzo młody, ale umiejący doskonale grać w piłkę. Druga połowa była trochę lepsza w naszym wykonaniu, ale młody zespół z Zielonej Góry umiejętnie wybijał nas z rytmu. Chcąc grać o wyższe cele trzeba od pierwszej do ostatniej minuty zapieprzać. Przeciwnik nigdy się nie położy, bo przejechał lider. Trzeba grać od początku do końca z wiarą, determinacją, walką. Dziś może tej walki było zanadto, ale zabrakło piłkarskiego spokoju”

Zbigniew Mandziejewicz (trener Lechii):

„Bardzo się cieszę i chcę pogratulować trenerowi Olbińskiego, bo ma bardzo dobry zespół. Cały czas powtarzałem, że dziś chłopcy z liderem powalczą. Pierwszy krok zrobiliśmy w Skalniku, gdzie wygraliśmy i poczuliśmy odrobinę spokoju. Presja, którą media stworzyły wokół tego klubu jest już od pierwszego meczu, ale daliśmy z nią sobie radę. Dzisiaj prezesi widzieli bardzo dobry mecz. Cały zespół pokazał, że jest jedną wielką rodziną. Zagrali bardzo dobry mecz. Wcześniej brakowało skuteczności.”

Lechia – Raków 2:1 (2:1)
0:1 – 28’ Sołtysik
1:1 – 37’ Drozdowicz (karny)
2:1 – 40’ Drozdowicz

Składy:

Lechia:
Twarowski, Topolski, Łuszkiewicz, Pochylski, Pawilczak, Świtaj, Górecki, Wierzbicki (72’ Zawadzki), Świniarek (k) (65’ Marczak), Okińczyc (58’ Kojder), Drozdowicz (90’ Rośmiarek)

Raków:
Cyruliński (k), Rogalski, Trepka, (63’ Pluta), Żebrowski, (46’ Jankowski), Kowalczyk, Lenartowski (83’ Nocoń), Przybylski, Skwara, Bielecki, Bański Ż (57’ Ojczyk), Sołtysik

Sędziowie:
Maciej Wieczorek, Karol Purczyński, Dariusz Czaczyk (Szczecin)

źródło: www.lechia.zgora.pl
autor: Piotr Milczarkiewicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *