Kulisy Rakowa. Wywiad z nowym trenerem, Leszkiem Ojrzyńskim.

Poniżej przedstawiamy wszystkim fanom piłki nożnej ekskluzywny wywiad z nowym szkoleniowcem Rakowa Częstochowa, Leszkiem Ojrzyńskim jakiego udzielił naszemu portalowi internetowemu, w którym opowiada On o swoich pierwszych wrażeniach z pobytu w Częstochowie, przybliża także swoją sylwetkę wszystkim kibicom oraz zdradza, czy jacyś nowi gracze jeszcze zasilą drużynę Rakowa Częstochowa.

Były szkoleniowiec m.in. Znicza Pruszków i Wisły Płock od czwartku pełni funkcję pierwszego trenera Rakowa Częstochowa.


Przemysław Pindor: Pana debiut z częstochowską drużyną przypadł niestety na przegrany mecz w Żaganiu. Proszę pokusić się o ocenę tamtego spotkania

Leszek Ojrzyński: Na pewno debiut nieudany. Zakładaliśmy, że ten mecz wygramy. Niestety nie udało się. Na pewno z meczu na mecz będzie co raz lepiej. Byliśmy przed tym meczem w złej sytuacji. Tak na dobrą sprawę nie przeprowadziliśmy takiego treningu, jakiego bym sobie życzył. W czwartek większość chłopaków grała w drugiej drużynie, trzeba było drużynę podzielić na dwie części. W piątek już był typowy rozruch i nie mogliśmy nic już zmienić. Mecz przegraliśmy może byliśmy mniej zdeterminowani, chłopcy byli przygaszeni. Drużyna gospodarzy walczyła, nie mieliśmy szczęścia i przegraliśmy bo za mało mieliśmy atutów. Na pewno teraz będziemy mieli cały tydzień, aby zmienić ustawienie gry i styl gry. Chłopcy mają czas, żeby pokazać się z jak najlepszej strony. Walczą o skład i myślę, że tam zmiana będzie już widoczna w tym najbliższym meczu z Zawiszą Bydgoszcz. Ubolewam, że następne spotkanie gramy już w środę i następny tydzień, trzeba będzie bazować na tym tygodniu. Na pewno chłopcy będą chcieli się pokazać z jak najlepszej strony. Ja apeluję do kibiców, żeby nam pomagali. Chłopcy po tym spotkaniu byli przygaszeni, od kibiców troszeczkę im się oberwało. Mam nadzieję, że razem będziemy chcieli coś zrobić. Drużyna jest osłabiona w porównaniu z poprzednim sezonem. Większość zawodników, jakich mam są ambitni i umieją grać w piłkę, ale niestety jeszcze brak im doświadczenia i ogrania. To wszystko musi się docierać. Apeluję jeszcze raz do kibiców, aby zagrzewali do boju a wtedy na pewno będzie łatwiej tej drużynie coś ugrać.

Przemysław Pindor: Proszę przybliżyć Pańską sylwetkę częstochowskim fanom piłki nożnej.

Leszek Ojrzyński: Mam 36 lat i jestem absolwentem AWF-u. Jestem także trenerem pierwszej klasy, aktualnie robię licencję trenerską UEFA PRO, jest to najwyższy poziom jeśli chodzi o polską ligę jak i europejską. Prowadziłem do tej pory jak: Znicz Pruszków, awansowałem z nimi z trzeciej ligi do drugiej, pracowałem również w Wiśle Płock, wcześniej awansowałem na zaplecze ekstraklasy z drużyną Radomiaka Radom i ŁKS-u Łomża ale jako asystent pierwszego trenera. Tutaj podpisałem kontrakt na dwa lata i mam nadzieję, że to nastąpi też z Rakowem, Na pewno będzie teraz będzie o to ciężko ale w następnym sezonie będzie to główny cel. Będziemy robić wszystko aby tak się stało. Teraz przed nami jeszcze 28 meczów i życzyłbym sobie i drużynie aby jak najszybciej cieszyć się z trzech punktów. Zobaczymy na którym miejscu będziemy w ogólnym rozrachunku.

Przemysław Pindor: Jaka atmosfera według Pana panuje w klubie jak i w samej drużynie?

Leszek Ojrzyński:W zespole wszyscy chłopcy ambitnie podchodzą do swoich zajęć. Pewnie rzeczy dla nich są nowe. Jeśli chodzi o drużynę to jestem zadowolony. Jeśli chodzi o zarząd to na pewno będziemy się docierać. Na pewno jest tu potrzebnych dużo zmian, jeśli chodzi o boiska. Sukcesywnie będziemy to wszystko poprawiać, bo działacze dążą do profesjonalizmu.

Przemysław Pindor: Czy zdążył się już Pan zaaklimatyzować w Częstochowie?

Leszek Ojrzyński: Jeszcze nie do końca się zaaklimatyzowałem. Myślę, że jeszcze troszkę potrwa ta aklimatyzacja. Od jedenastu lat jestem trenerem, często po Polsce mnie „ rzucało”, trzeba było szybko podejmować decyzję o pracy ale wszystko się dobrze kończyło i mam nadzieję, że podobnie będzie tutaj w Częstochowie.

Przemysław Pindor: Jaka koncepcja gry i jakie cele będą przyświecać temu młodemu zespołowi w rozgrywkach drugiej ligi, który będzie prowadzony pod Pana „ batutą”?

Leszek Ojrzyński: Koncepcja będzie taka, że zmieniamy system i styl gry. Wiele piłek będzie zagrywanych do przodu a nie wszerz czy w tył. Zmieniamy ustawienie na 1-4-4-2. Będziemy grali dwoma napastnikami, bo to też szwankowało. Chłopcy znajdowali się w dobrych sytuacjach, gdzie można było wrzucić piłkę a tam był jeden napastnik lub nie było nikogo. Przede wszystkim to będziemy poprawiać i w każdym meczu będziemy grać odważnie i o trzy punkty. Musimy się „ dotrzeć”, drużyna musi mówić tym samym językiem co trener i na pewno wtedy będziemy szli w dobrym kierunku. Ci chłopcy będą się rozwijać, bo na to liczę.

Przemysław Pindor: Czy są jakieś szanse aby drużynę Rakowa zasilili jacyś nowi gracze? Do zamknięcia „okienka transferowego” dla klubów piłkarskich z Europy pozostało jeszcze sześć dni.

Leszek Ojrzyński: Ja myślę, że już jutro będą pierwsze sygnały, jeden zawodnik do nas dotrze, teraz są testowani następni wśród nich napastnicy, Jutro ma dotrzeć bramkarz testowany i myślę, że się uda. Żałuje jednego, że trzeba wszystko robić na szybkości, nie ma czasu się dokładnie przyjrzeć każdemu zawodnikowi testowanemu. Na pewno „świeża krew” by się tu przydała. Testujemy m.in. nigeryjskiego napastnika Hugo, ja mu się przyglądam i zobaczymy. Ja muszę się dowiedzieć, jaka jest Jego sytuacja. Są problemy natury wizowej. Co z tego, jak podpiszemy z nim kontrakt, jak nie upora się z wszystkimi sprawami wizowymi. Zobaczymy jak będzie.

Przemysław Pindor: Na pewno śledził Pan na bieżąco sytuację w polskim futbolu. Czy spodziewał się Pan angażu w Rakowie?

Leszek Ojrzyński: Szczerze mówiąc, tego się nie spodziewałem. Miałem rozmowy z innymi klubami pierwszoligowymi, te rozmowy trwały dlatego że liga niedawno ruszyła. Oczywiście śledziłem tą ligę. W Rakowie wcześniej znałem Roberta Olbińskiego. Wiem jak poprzedni sezon się zakończył. Potem poznałem się z Rogalskim, który przeszedł z Rakowa do Wisły Płock. Wcześniej interesowałem się Malinowskim. Trener, który ma być dobry, musi śledzić poczynania w niższych ligach rozgrywkowych czy nawet w tych samych., żeby wyciągać tych uzdolnionych chłopaków i patrzeć w którym kierunku Oni idą.

Przemysław Pindor: Proszę powiedzieć, co Pan do tej pory słyszał o samym klubie jakim jest Raków Częstochowa?

Leszek Ojrzyński: Słyszałem, że z tego klubu kilku zawodników się wybiło, jak choćby wcześniej przeze mnie wspomniany Malinowski, czy Kuba Błaszczykowski, Rogalski, czy Skwara, Przybylski, który teraz gra w Polonii Bytom. Gdy Raków grał w tej najwyższej klasie rozgrywkowej to pamiętam Bojarskiego i Magierę, ale Ja tamte czasy śledziłem jako kibic a nie zawodnik. Wcześniej nie miałem okazji tu być na żadnym meczu. Dla mnie jest to nowość i będziemy wszystko robić aby obecną sytuację polepszyć.

Przemysław Pindor: Proszę opowiedzieć, jak znalazł się Pan w Rakowie?

Leszek Ojrzyński: Prezes do mnie zadzwonił i się zapytał czy nie byłbym zainteresowany pracą w Rakowie. Ja z reguły nie odmawiam. Zawsze jestem ciekaw nowych wyzwań. Lubię poznawać nowych ludzi. Przede wszystkim interesuje mnie to jakie dany klub ma plany i w jakim kierunku chce iść. Dany klub też musi mieć ambicje. Raków ma takie ambicje. W ciągu dwóch lat mamy być o klasę rozgrywkową wyżej. To mnie się spodobało. Jest duże miasto, jest obiekt, który spełnia warunki licencyjne na pierwszą ligę.

Przemysław Pindor: Czy miał Pan już okazję poznać choć trochę samą Częstochowę?

Leszek Ojrzyński: Dzisiaj byłem na Jasnej Górze, bo dzisiaj jest Święto Matki Boskiej Częstochowskiej a ja jestem osobą głęboko wierzącą. Tak na dobrą sprawę tylko to miejsce zwiedziłem. Na stadionie większość czasu spędzam. Mam nadzieję, że jeszcze będę miał czas na zwiedzanie. Tutaj mnie czeka ciężka praca z drużyną. Jestem do dyspozycji zarządu i zawodników. Tutaj trzeba dużo czasu poświęcić.

Przemysław Pindor: Czego Panu życzyć w pracy trenerskiej z zespołem „ czerwono- niebieskich”?

Leszek Ojrzyński: Życzyłbym sobie jak i każdy z kibiców by sobie życzył, abyśmy awansowali. Żebyśmy razem dobrze współpracowali, a potem kto wie? Ja ostatnio się przekonałem, że nawet z beniaminka jakim był Znicz Pruszków można było awansować do drugiej ligi. Myślę, że awans jest ważny. Mam nadzieję, że Ci chłopcy jeszcze zaistnieją w jeszcze w tej najwyższej ligowej piłce i będę to później miło wspominał.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *