Błękitna krew….

Błękitni weszli w fazę wielkich przemian, które zapoczątkowane zostały przez dwie zmiany na stanowisku trenera. Zmiany konieczne, ale niezaplanowane, chaotyczne. Pierwsza próba wyboru selekcjonera-trenera, spowodowała fatalną atmosferę w drużynie. Pewne miejsce w składzie mieli koledzy trenera, on sam jak miał chęć to też grał, jak nie miał to nie grał i tak to się toczyło….

Paradoksalną sytuacją w klubie było to, że większość grających zawodników nie trenowała, a trenujący nie grali. Ale cóż, z taktyką personalną doświadczonego selekcjonera się nie dyskutuję. Ciężko jednak było wytłumaczyć sobie, że ile byś nie trenował, biegał i walczył to i tak nie zagrasz.
Oprócz nowatorskiej selekcji personalnej, powstawała również futurystyczna taktyka gry drużyny. Strategia wybiegająca o wiele lat w przód ponadto co preferuje się teraz na świecie.

Mianowicie wskazówki trenera wyglądały następująco: „k…..mówiłem do przodu wy……. a nie !” lub też „k….. mówiłem rozgrywać piłkę a nie cały czas do przodu wy…..!”. A po meczu słodkie: „k…. ja w szatni swoje, a wy na boisku swoje”. Ale ja już nie wiedziałem, o które moje tak naprawdę chodzi. Niby taka prosta taktyka, a już się gubiliśmy, a te wszystkie miłe słowa ,powodowały, że zawodników zaczęło ubywać.

Wreszcie nadeszła kolejna zmiana, chyba jeszcze bardziej potrzebna od pierwszej. Nowy trener ku zaskoczeniu wszystkich, na drugim meczu do składu nie zakwalifikował żadnego „grającego – nie trenującego”, później na nas nie krzyczał, nie ubliżał. Za bardzo nie wiedzieliśmy o co chodzi. Tu wspomnę, że lubię nowego trenera, nie przeszkadza mi, że treningi są do siebie łudząco podobne, a ćwiczenia proste. A nie przeszkadza mi dlatego, że te proste ćwiczenia sprawiają nam jeszcze trudności, więc trzeba nad nimi popracować a dopiero później pójść dalej. Nie wszyscy w drużynie podzielają moje zdanie, żeby nie powiedzieć że większość ale cóż… Generalnie uważam, że idziemy w dobrym kierunku, potrzeba jednak czasu. Zespół został zmieniony i dość drastycznie odmłodzony a wiadomo, że najlepsze rezultaty daje mieszanka młodości z rutyną. U nas na razie mamy tylko młodość i nogi się jeszcze trochę uginają, bo prawie każdy pamięta kadencję pierwszego trenera, kiedy to za jedno złe zagranie lądowało się na dwa miesiące na ławce. Ale widać w nas zaangażowanie, gramy bo lubimy, bo jest to dla nas ważne. Aż śmieszne może się wydawać, że A-klasowi zawodnicy przed meczem denerwują się jak małe dzieci przed pierwszym dniem w szkole, ale tak przejawia się pasja…kto gra to wie o czym mowa. Czekamy więc z niecierpliwością na pierwsze punkty ichodzą słuchy, że również na kolejnego trenera.

Na koniec mogę dodać, że artykuł ten miał być o złym prezesie, który zarabia na klubie, oszczędza na zawodnikach, przeszkadza (czy też nie pomaga), nie zapewnia warunków do grania, trenowania, podróżowania na mecze itd. Ale tak sobie pomyślałem po co? Po co pisać o kimś, kto nie kocha piłki, nie rozumie jej a nawet nigdy w nią nie grał. Napisałem o początkach drużyny, która jest mi bliska i o pasji, która towarzyszy mi od dziecka………….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *