Horror z happy endem.

Siatkarki SPS-u Politechniki dostarczyły w sobotni wieczór swoim kibicom sporą dawkę emocji. Grające na fali częstochowianki miały szybko uporać się z ostatnią drużyną tabeli, jednak w rzeczywistości wszystko wyglądało zupełnie inaczej niż się tego spodziewano.


Już początek pierwszej partii spotkania pokazał, że ŁKS nie przyjechał do Częstochowy „na pożarcie”. Przejezdne zaskoczyły mocną zagrywką i szybko objęły czteropunktowe prowadzenie. O pierwszy czas trener SPS-u poprosił już przy stanie 6:10. Politechnika grała jednak bardzo słabo. Po częstochowskiej stronie siatki kulało przyjęcie, a i z kończeniem ataków nie było najlepiej. Rywalki wykorzystywały wszystkie potknięcia gospodyń bezbłędnie i zwiększyły swoją przewagę do 7 oczek (9:16). „Coś” w drużynie SPS ruszyło, kiedy na zagrywce stanęła Magda Fedorów. Przy jej serwisie miejscowe zdołały zmniejszyć przewagę łodzianek do 2 punktów (17:19). ŁKS zagrał jednak bardzo uważnie w obronie i przy złym odbiorze Politechniki po raz kolejny wysunął się na czteropunktowe prowadzenie (17:21), by ostatecznie całego seta przegrać różnicą 7 punktów.

Drugą partię SPS zaczął o niebo lepiej niż zakończył poprzednią. Poprawiło się przyjęcie, dzięki czemu zdecydowanie lepiej zagrały skrzydłowe. Częstochowianki po okresie dobrej gry wypracowały sobie pięciopunktowe prowadzenie (14:9). Wydawało się, że pierwsza partia była tylko wypadkiem przy pracy, jednak siatkarki z Częstochowy szybko tę teorię obaliły. Po raz kolejny szwankować zaczęło przyjęcie, więc ŁKS bez problemów odrobił straty i doprowadził do remisu po 20, a następnie prowadził 20:22. W końcówce tej partii ciężar gry spoczął na barkach Edyty Węcławek, która jednak 3 razy pod rząd pomyliła się i łodzianki mogły się cieszyć z wygrania drugiego seta.

W kolejnej odsłonie spotkania SPS postawił rywalkom poprzeczkę o wiele wyżej niż na początku. Mimo wyrównanego początku Politechnika dosyć szybko objęła prowadzenie, które do końca seta systematycznie powiększała. Łodzianki popełniały proste błędy i nie przypominały drużyny, która wcześniej urwała częstochowiankom dwa sety. Ostatecznie po jednostronnej grze SPS wygrał seta do 14.

Czwarta partia meczu okazała się chyba najbardziej emocjonująca. Początek należał do zespołu z Łodzi, jednak przy zagrywce Magdy Fedorów 4 punkty starty zostały odrobione. Do stanu 13:13 gra toczyła się punkt za punkt. Wtedy ŁKS po prostych błędach Politechniki odskoczył na 3 oczka. W ataku zaczęły się mylić Marzena Nieczyporowska oraz Edyta Węcławek i przewaga gości wzrosła do 5 punktów (25:20). Największe emocje zaczęły się przy stanie 20:23. SPS zdołał odrobić 2 punkty, jednak łodzianki pierwszą piłkę setową miały w górze prowadząca 22:24. Magda Pietroczuk posłała piłkę na środek do Magdy Fedorów, jednak ta nie uderzyła jej czysto. Sędzia liniowy zasygnalizował aut i wydawało się być po meczu. Ku zdziwieniu wszystkich sędzina główna odgwizdała jednak pole i na konto SPS-u został zapisany 23 punkt. Druga piłka meczowa dla ŁKS-u wzbudziła podobne emocje co poprzednia. Łodzianki po skutecznym ataku zaczęły się cieszyć ze zwycięstwa, jednak do akcji wkroczył sędzia, który odgwizdał dotknięcie siatki i gra toczyła się dalej. Łodzianki zostały całkowite rozbite tymi wydarzeniami i w dwu kolejnych akcjach zatrzymały się na częstochowskim bloku.

W ostatnim secie siatkarki z Łodzi tylko na początku starały się walczyć. Przy zmianie stron częstochowianki prowadziły różnicą 2 punktów (8:6), by już za chwilę powiększyć ją do czterech (12:8). ŁKS nie był w stanie walczyć już z częstochowiankami, którym wychodziło już wszystko. Ostatecznie przeyjezdne przegrały tego seta do 8.

SPS Politechnika – ŁKS Łódź 3:2 (18:25, 20:25, 25:14, 26:24, 15:8)
SPS w składzie: Pietroczuk, Nieczyporowska, Marszałek, Fedorów, Węcławek, Solska, Kędzia (l) oraz Cupisz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *